Jestem jak wulkan Wezuwiusz, na co dzień spokojny i cichy, a wewnątrz rozgrzany do czerwoności. Kocham wyzwania dzięki, którym mogę ulać „lawy z mego wnętrza”, ale pragnę także chwil gdy samotnie jestem zanurzony w słodkiej bezmyśli. Dlatego zacząłem biegać. Godzinami mogę kontemplować piękno otoczenia wszystkimi dostępnymi zmysłami, bez użycia słów, a dodatkowo zwyciężam biegając szybciej, dalej, a nawet wtedy, gdy już nie mogę i mój organizm odmawia mi posłuszeństwa. W rok pozbyłem się 20 kg, przebiegłem dwa półmaratony i rzuciłem wyzwanie królewskiemu dystansowi maratońskiemu. Spokój odnajduję także w rodzinie i spotkaniach z Bogiem, chociaż i z rodziną, jak i Bogiem najlepiej czuję się w plenerze. Jestem psychologiem i teologiem, od wielu lat podaję rękę młodym ludziom, którzy wpadli w bagno uzależnienia, próbuję pracować także naukowo, gdyż nie chcę mego całkiem bogatego i ciekawego doświadczenia zatrzymywać dla siebie.